czwartek, 12 lipca 2018

Berlin weekend break


Berlin nigdy nie znajdował się na szczycie moich podróżniczych marzeń. Nie pytajcie dlaczego, po prostu nie wydawał mi się atrakcyjny i zachęcający tak jak na przykład Paryż czy też Włochy. W zasadzie to nawet nie planowałam się tam wybierać w najbliższej przyszłości, ale jak zwykle wszystko wyszło „przypadkiem”. Tak się złożyło, że mój chłopak miał mieć obronę na studiach podyplomowych w Szczecinie i zaproponował mi, żebym się z nim wybrała, mimochodem zerknęłam na Google maps i stwierdziłam: Kurczę! Stamtąd to już tylko godzina jazdy do Berlina! Może się wybierzemy? Następne co pamiętam to zaklepanie mieszkania na Airbnb i biletu na flixbusa ze Szczecina do Berlina :) 

Na zwiedzanie stolicy Niemiec mieliśmy niecałe trzy dni, zarezerwowałam nam noclegi na dwie noce. Był akurat październik, czyli sam środek jesieni, ale pogoda była jeszcze w miarę sprzyjająca zwiedzaniu. To co udało nam się zobaczyć w ciągu naszego pobytu, czyli Berlin w pigułce:


-Berliner Dom – Od razu po rozpakowaniu rzeczy wyszliśmy na nieśpieszny spacerek po mieście, nie patrzyliśmy na mapę, nie mieliśmy żadnego planu, po prostu postanowiliśmy się przejść i zobaczyć gdzie nas nogi poniosą. Idąc po jakimś czasie zaczęła nam się ukazywać katedra i tutaj muszę przyznać, że byłam dosyć zaskoczona tym jak pięknie prezentowała się na tle rzeki otulona dookoła jesiennym klimatem, było w tym coś magicznego. Sam budynek zrobił na mnie ogromne wrażenie.


Berliner Dom

Wieża telewizyjna w tle

- Alexanderplatz - Mieliśmy szczęście, gdyż wieczorem tego samego dnia na placu Alexanderplatz załapaliśmy się na pokaz atrakcji świetlnych wyświetlanych na wieży telewizyjnej i tutaj kolejne wielkie WOW - pokaz był naprawdę ekstra, światła i muzyka, byliśmy pod wrażeniem.



- Ogród zoologiczny w Berlinie - Następnego dnia udaliśmy się do Berlińskiego ZOO, po przeczytaniu opinii, że jest to jeden z największych ogrodów zoologicznych w Niemczech oraz jeden z największą liczbą gatunków zwierząt na świecie. Najbardziej urzekła mnie część otwarta przeznaczona dla dzieci, taka niby „mała farma”, gdzie biegały luzem małe kózki i owieczki, można było je głaskać i karmić – istny raj dla dzieci, a jak widać na załączonym poniżej zdjęciu, nie tylko dla dzieci :D (selfie z kozą: dowód mojej nowo nawiązanej przyjaźni) Aby dojechać do zoo wysiedliśmy na stacji metra : Zoologischer Garten tuż pod samą bramą ogrodu. Ceny normalnych biletów do zoo wynoszą na ten moment: 15,50 euro, zaś do zoo + akwarium 21 euro.






- Brama Branderburska – punkt, który odhaczyliśmy, bo zobaczyć wypada, jednak masa ludzi tłoczących się pod bramą nieco mnie zniechęciła.


Brama Branderburska
- Parlament Reichstag – gmach Parlamentu zrobił na mnie większe wrażenie niż brama, monumentalny budynek przytłacza swoją wielkością. Niestety nie wiedzieliśmy wtedy o możliwości wejścia na kopułę (wstęp jest bezpłatny, wymagane jest wcześniejsze zgłoszenie online lub na miejscu w Service Center), a szkoda, podobno panorama miasta z kopuły jest warta uwagi.

- przejście graniczne „Checkpoint Charlie” – mieszczące się na skrzyżowaniu Zimmerstrasse i Friedrichstrasse, legendarne przejście graniczne, było najpopularniejszym przejściem miedzy Berlinem Wschodnim i Zachodnim, kolejny z obowiązkowych punktów do zobaczenia w Berlinie

- Potsdamer Platzczyli taka nowocześniejsza część Berlina – jest to jeden z największych i najruchliwszych placów w centralnym Berlinie, wstąpiliśmy tam na pączki do Dunkin’ Donuts : ) 


Potsdamer Platz

- „Topografia Terroru” – warto wstąpić, chociażby dlatego że wstęp do muzeum jest darmowy, a ogrodzeniem muzeum od strony Zimmerstrasse jest najdłuższy zachowany do dziś odcinek pozostałości Muru Berlińskiego, samo muzeum zostało wybudowane na terenie mieszczącej się niegdyś centrali nazistowskiego terroru (lata 1933-1945).
Żałuję, że nie udało nam się trafić na East Side Gallery – czyli mekki dla wszystkich graficiarzy, jest to otwarta galeria stworzona na fragmencie Muru Berlińskiego o długości 1316 m. usytuowana niedaleko Dworca Wschodniego, ale kto wie, może kiedyś jeszcze nadarzy się kolejna okazja, żeby odwiedzić to miasto i zobaczyć resztę atrakcji. ;)

Komunikacja:
Do Berlina dojechaliśmy flixbusem z dworca ze Szczecina, ceny na ten moment wynoszą od 29 zł w jedną stronę, po mieście zaś poruszaliśmy się głównie na piechotę, aby dotrzeć do dalszych części miasta używaliśmy metra.

Jedzenie:
Jeśli chodzi o tradycyjne potrawy to szczerze mówiąc nie mieliśmy okazji do spróbowania kuchni niemieckiej, jedynie mój chłopak zdecydował się na spróbowanie currywurst – czyli tradycyjnej niemieckiej kiełbaski doprawionej curry, ja podziękowałam zadowalając się frytkami, jednak jemu smakowało więc chyba mogę Wam polecić.
Cały wyjazd mogę uznać za udany, nie miałam żadnych oczekiwać względem Berlina, jednak cały klimat miasta zaskoczył mnie dość pozytywnie, może nie na tyle abym chciała jakoś baaardzo tam wrócić, jednak gdybym miała możliwość „przy okazji” tam pojechać z pewnością bym się zdecydowała.








M.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 VagabondGirls , Blogger