Berlin nigdy
nie znajdował się na szczycie moich podróżniczych marzeń. Nie pytajcie
dlaczego, po prostu nie wydawał mi się atrakcyjny i zachęcający tak jak na
przykład Paryż czy też Włochy. W zasadzie to nawet nie planowałam się tam wybierać
w najbliższej przyszłości, ale jak zwykle wszystko wyszło „przypadkiem”. Tak
się złożyło, że mój chłopak miał mieć obronę na studiach podyplomowych w
Szczecinie i zaproponował mi, żebym się z nim wybrała, mimochodem zerknęłam na
Google maps i stwierdziłam: Kurczę! Stamtąd to już tylko godzina jazdy do
Berlina! Może się wybierzemy? Następne co pamiętam to zaklepanie mieszkania na
Airbnb i biletu na flixbusa ze Szczecina do Berlina :)
Na
zwiedzanie stolicy Niemiec mieliśmy niecałe trzy dni, zarezerwowałam nam
noclegi na dwie noce. Był akurat październik, czyli sam środek jesieni, ale
pogoda była jeszcze w miarę sprzyjająca zwiedzaniu. To co udało nam się zobaczyć
w ciągu naszego pobytu, czyli Berlin w pigułce:
Berliner Dom |
Wieża telewizyjna w tle |
- Alexanderplatz - Mieliśmy szczęście,
gdyż wieczorem tego samego dnia na placu Alexanderplatz załapaliśmy się na
pokaz atrakcji świetlnych wyświetlanych na wieży telewizyjnej i tutaj kolejne
wielkie WOW - pokaz był naprawdę ekstra, światła i muzyka, byliśmy pod
wrażeniem.
- Ogród zoologiczny w Berlinie - Następnego
dnia udaliśmy się do Berlińskiego ZOO, po przeczytaniu opinii, że jest to jeden
z największych ogrodów zoologicznych w Niemczech oraz jeden z największą liczbą
gatunków zwierząt na świecie. Najbardziej urzekła mnie część otwarta
przeznaczona dla dzieci, taka niby „mała farma”, gdzie biegały luzem małe kózki
i owieczki, można było je głaskać i karmić – istny raj dla dzieci, a jak widać
na załączonym poniżej zdjęciu, nie tylko dla dzieci :D (selfie z kozą: dowód
mojej nowo nawiązanej przyjaźni) Aby dojechać do zoo wysiedliśmy na stacji
metra : Zoologischer Garten tuż pod
samą bramą ogrodu. Ceny normalnych biletów do zoo wynoszą na ten moment: 15,50
euro, zaś do zoo + akwarium 21 euro.
- Brama Branderburska – punkt, który odhaczyliśmy, bo zobaczyć wypada, jednak masa ludzi tłoczących się pod bramą nieco mnie zniechęciła.
Brama Branderburska |
- Parlament Reichstag – gmach Parlamentu
zrobił na mnie większe wrażenie niż brama, monumentalny budynek przytłacza
swoją wielkością. Niestety nie wiedzieliśmy wtedy o możliwości wejścia na
kopułę (wstęp jest bezpłatny, wymagane jest wcześniejsze zgłoszenie online lub
na miejscu w Service Center), a szkoda, podobno panorama miasta z kopuły jest
warta uwagi.
- przejście graniczne „Checkpoint Charlie” –
mieszczące się na skrzyżowaniu Zimmerstrasse i Friedrichstrasse, legendarne
przejście graniczne, było najpopularniejszym przejściem miedzy Berlinem
Wschodnim i Zachodnim, kolejny z obowiązkowych punktów do zobaczenia w Berlinie
- Potsdamer Platz – czyli taka nowocześniejsza część Berlina – jest
to jeden z największych i najruchliwszych placów w centralnym Berlinie,
wstąpiliśmy tam na pączki do Dunkin’ Donuts : )
Potsdamer Platz |
- „Topografia Terroru” – warto wstąpić,
chociażby dlatego że wstęp do muzeum jest darmowy, a ogrodzeniem muzeum od
strony Zimmerstrasse jest najdłuższy zachowany do dziś odcinek pozostałości
Muru Berlińskiego, samo muzeum zostało wybudowane na terenie mieszczącej się
niegdyś centrali nazistowskiego terroru (lata 1933-1945).
Żałuję,
że nie udało nam się trafić na East Side
Gallery – czyli mekki dla wszystkich graficiarzy, jest to otwarta galeria
stworzona na fragmencie Muru Berlińskiego o długości 1316 m. usytuowana
niedaleko Dworca Wschodniego, ale kto wie, może kiedyś jeszcze nadarzy się
kolejna okazja, żeby odwiedzić to miasto i zobaczyć resztę atrakcji. ;)
Komunikacja:
Do Berlina
dojechaliśmy flixbusem z dworca ze Szczecina, ceny na ten moment wynoszą od 29
zł w jedną stronę, po mieście zaś poruszaliśmy się głównie na piechotę, aby
dotrzeć do dalszych części miasta używaliśmy metra.
Jedzenie:
Jeśli chodzi
o tradycyjne potrawy to szczerze mówiąc nie mieliśmy okazji do spróbowania
kuchni niemieckiej, jedynie mój chłopak zdecydował się na spróbowanie currywurst – czyli tradycyjnej niemieckiej
kiełbaski doprawionej curry, ja podziękowałam zadowalając się frytkami, jednak
jemu smakowało więc chyba mogę Wam polecić.
Cały wyjazd
mogę uznać za udany, nie miałam żadnych oczekiwać względem Berlina, jednak cały
klimat miasta zaskoczył mnie dość pozytywnie, może nie na tyle abym chciała
jakoś baaardzo tam wrócić, jednak gdybym miała możliwość „przy okazji” tam
pojechać z pewnością bym się zdecydowała.
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz